Zachęceni przez swoich młodszych kolegów, 15 listopada wybraliśmy się na wycieczkę klasową do Boszkowa, aby wziąć udział w zajęciach pt. „Chatka pradziadka”. Mimo słotnej, listopadowej pogody humory nam dopisywały, więc wycieczka zapowiadała się znakomicie.
I tak też było, a czas spędzony na zabawie i różnorodnych zajęciach na pewno zapamiętamy na długo, a także, a może przede wszystkim, chwile rozmów oraz okazję do żartów i okazywania sobie drobnych gestów sympatii, które sprawiają, że czujemy się w swoim gronie dobrze.
Zajęcia w „Chatce pradziadka” rozpoczęły się od poczęstunku: gotowanych ziemniaków, gziki oraz kubka kawy zbożowej. Wszystkie te „specjały” smakowały nam nieziemsko, wiec z zapasem energii zabraliśmy się do ozdabiania papierowych czapek- furażerek w personalizowane motywy, co zajęło nam trochę czasu.
Po zajęciach plastycznych przyszedł czas na trudne zadanie. Dobrani w pary robiliśmy masło w drewnianych kierzynkach. Śmiechu i zabawy było, co niemiara. Zobaczyliśmy jednak, ile pracy musieli włożyć nasi przodkowie, aby z białego mleka wyrobić pachnące masło. Nie był to koniec zajęć, bowiem następnie w specjalnej prasie wyciskaliśmy sok, metodą naszych dziadków. Mogliśmy również posmakować tak wyciśniętego soku jabłkowego.
Wszystkie zajęcia przeplatane były zabawami ruchowymi przy akompaniamencie muzyki ludowej, degustacją chleba ze smalcem i ogórkiem kiszonym alb masłem z miodem, chociaż byli i tacy, którzy łączyli te specjały i twierdzili, że są naprawdę smaczne.
Upiekliśmy także uformowane przez nas w najrozmaitsze kształty bułeczki, a na koniec mogliśmy zobaczyć i wypróbować, jak nasze babcie „prasowały” bieliznę na maglownicy. Całość zabawy zakończył „taniec z miotłą”.
To było naprawdę miło spędzone przedpołudnie. Świetnie się bawiliśmy, dużo się dowiedzieliśmy, a relacje, które mogły zrodzić się w takich sytuacjach, trudno przecenić.
Janusz Żuk